piątek, 26 lutego 2016

powrót z zaświatów, podzękowanie dla mojej a.

powracam po raz kolejny i dokładnie jak w tytule z zaświatów. Niedługo minie rok w moim racznym związku.
Wyniki otrzymałam w Wielki Piątek 2015 roku, i słowa nowotwór złośliwy tak mocno wryły się w moją pamięć,że zostawiły w wytatuowane hasło RAK.
Pierwsza reakcja - "ja pie...ę" druga reakcja "weź się ku...a w garść. No i wzięłam, zaczęłam od załatwiania rzeczy niezałatwionych i oczywiście bieganiny po lekarzach ( tak w międzyczasie) Pierwsza sprawa, która mi ciążyła to był mój, nasz roczny foch z przyjaciółką, jak to bywa poszło o pierdołę ale każda z nas charakterna więc foch z przytupem, zero kontaktu przez rok. I to był ten moment,że chciałam właśnie z nią pogadać i Ją usłyszeć. Zadzwoniłam trzymając w rękach wynik, odebrała dość szybko, opanowanym głosem zaczęłam monolog - nie rozmawiamy ale pracujesz w służbie zdrowia i za chwilę się dowiesz więc wolę powiedzieć Ci sama - mam raka. Oczywiście spodziewałam się ciszy w słuchawce i taka też nastąpiła a potem usłyszałam łzy...
W jednej sekundzie zapomniałyśmy o całym roku, całym wydarzeniu i nigdy już nie powróciłyśmy do tamtego wydarzenia.Bo i po co.
Od tej pory była i jest ze mną codziennie, w każdej chwili kiedy potrzebuję, nie zawiodła nigdy, była przy mnie (jak nie personalnie to duchowo) przy każdej z 3 operacji, była , gdy obudziłam się po 3 operacji podczas której odratowali moje życie.
I mimo,że wiele mogłyśmy mieć wcześniej do siebie żalu oczywiście o pierdoły to teraz, widząc jak kruche jest nasze życie,że może pozostać coś niedopowiedziane,że możemy żałować naszej dumy, która nie pozwalała nam pierwsze słowo zgody to teraz wiemy,że przyjaciół poznaje się w biedzie, nasz test przyjaźni został zaliczony pozytywnie.
I tak rok po tym jak mam TO, Ona opowiedziała mi co się działo z drugiej strony słuchawki, jak po rozmowie rozpłakała się, jak pokłóciła się z teściową bo informacja ścięła ją tak z nóg,że błahe problemy wyprowadziły ją z równowagi emocjonalnej a potem przesłała mi coś:

- Coś Ci miałam pojaezać pipko
Już dawno ale mi wstyd bo to brzmi jak list do faceta
A ja napisałam to w dniu gdy mi powiedziałaś przez telefin "mam raka"

Jedno słowo.. i..mój umysł opuszcza moje ciało.. i każda moja myśl rozpada się na milion kawałków a ciało mimo ,że nie powinno nic czuć opuszczone przez umysł,skręca się w bólu..jestem w jakiejś próżni,nie ma nic...tylko TY..ból..potworny ból..wiem że muszę wstać..że umysł musi wrócić do ciała..że to znów muszę być ja..żeby być blisko Ciebie...

Tak się stało. Dziękuję A...  a gdy się znów pokłócimy to musimy się pogodzić za godzinę maks :)

1 komentarz: