sobota, 5 marca 2016

kara.

No i od 6 rana zasłużona kara, wizyta koleżanki Migreny. Poczęstowałam ją swoimi magicznymi prochami więc sobie poszła.
Przez pół nocy pisałam na fb( zawsze po procentach cholera z kimś piszę) z moim znajomym z którym kontakt urwał nam się 15 lat temu. I znalazł mnie dwa dni temu na wspomnianym portalu i tak wczoraj od słówka do słówka. Też ma raka, walczy z nim 15 lat (wow moja przyszłość może mieć 15lat) ale się nie poddaje , życie Go przeorało ale z samego dna wspiął się wysoko. Fajnie było porozmawiać o tematach niedomówionych kiedyś tam i oboje stwierdziliśmy,ze dorosłe życie nas rozczarowało.
Chyba potrzebowałam takiej rozmowy, rozmowy z osobą "taką jak ja". Potrzebowałam zrozumienia, wsparcia, kopa i rozmowy, długiej cierpliwej rozmowy.Potrzebowałam by nie ktoś otarł mi łzy a by płakał razem ze mną.
Nowy dzień, nowe wrażenia i moja kochana Mała Mi z Jej tekstem -wskakuję do Ciebie (pod kołderkę).

1 komentarz:

  1. a mnie koleżanka migrena trzyma w objęciach i nie puszcza po aspirynie...
    kocham cię :*

    OdpowiedzUsuń